środa, 8 czerwca 2016

Syrop z kwiatów czarnego bzu

Odkąd stałam się legalną wieśniarą - czyt. mieszkam na wsi rozsmakowałam się w robieniu domowych nalewek i innych specyfików na bazie tego co mogę zebrać za płotem. Po ubiegłorocznym szale z mniszkiem lekarskim w tym roku przyszedł czas na pędy sosny - moja mikstura dzielnie stoi w słoiku już trzeci tydzień ;) oraz syrop z kwiatów dzikiego bzu, który na dobre skradł moje serce i noszę się z zamiarem zrobienia jeszcze jednej porcji o ile zdążę go w porę zebrać ;)

Ten syrop to po prostu HIT zastąpi mi tego lata wszystkie lemoniady świata no i oczywiście posłuży jako odsiecz w przeziębieniach o ile całego nie wypijemy razem z M. podczas upałów w postaci mocno schłodzonego bezalkoholowego trunku! ;)

Składniki:

60-70 bladachów kwiatów czarnego bzu
sok z 3-5 cytryn
2l wody
1,25 kg cukru
2 łyżeczki kwasku cytrynowego

Kwiaty oczyścić z nieproszonych gości - ostrożnie aby nie osypać zbyt wiele pyłków.
Włożyć do garnka.
W osobnym garnku zagotować wodę z cukrem oraz kwaskiem cytrynowym.
Gorącym syropem cukrowym zalać kwiaty dodać sok z cytryn, wymieszać. Przykryć gazą i dostawić na 48h w chłodne miejsce.
Po 48h syrop odcedzić na drobnym sicie wyłożonym gazą, przecedzony syrop ponownie zagotować. Rozlać do wyparzonych słoików, zakręcić, postawić do góry dnem, ostudzić.
Taki sposób przygotowania syropu nie wymaga dalszej pasteryzacji.

Pycha!! Pycha!! Pycha!!

Po wersję z procentami zapraszam tutaj :)

1 komentarz:

  1. Właśnie zrobiłam, ale jeszcze zapasteryzowałam w piekarniku, jest przepyszny:)

    OdpowiedzUsuń