Ten przepis to spuścizna kulinarna mojej mamy. Szczerze powiem, że poza moim domem nigdzie nie spotkałam się z podobnym sposobem serwowania placków ziemniaczanych. Co więcej z czystym sumieniem mogę przyznać, że tym, którym serwowałam placki w takiej formie bardzo przypadły do gustu i od tego czasu sami zaczęli wykorzystywać ten prosty patent na placki ziemniaczane, które pozostały z obiadu. Przepis jest banalnie prosty, tani a do tego przepyszny. Czas jeszcze na historię rodzinną związaną z tym daniem, gdy byłam mała w domu był nas komplet każdy tylko czekał i liczył na to aby mama usmażyła tyle placków, żeby zostało ich na drugi dzień, co więcej gdy na obiad był tzw. przegląd tygodnia, wtedy każdy "zamawiał" placki :) Niestety zazwyczaj było tak, że kto pierwszy ten lepszy stąd liczył się wtedy refleks i determinacja :))
Składniki: (na 1 porcję)
6-8placków ziemniaczanych
2 jajka
sól
Placki pokroić w drobną kostkę, podsmażyć na suchej patelni. Zdjąć z ognia, wbić jajka wymieszać z plackami, ponownie wstawić na ogień, smażyć do momentu ścięcia się jajek, doprawić do smaku solą.
Podawać bezpośrednio po przygotowaniu.
Ja najbardziej lubię jeść je jeszcze z dodatkiem ketchupu :)
Nooo, tu już się zastanowiłam nad historią przepisu, i przyznam, że to coś nowego i nigdy tak nie próbowałam :-)
OdpowiedzUsuńBo to przepis nigdy dotąd nieodkryty :))
OdpowiedzUsuń