piątek, 31 lipca 2015

Ogórki w zalewie słodko-ostrej (po meksykańsku)

Nie publikowałam dotąd tego przepisu, bo miałam wrażenie, że jest on tak popularny, że zna go każdy jednak po ostatniej rozmowie z moją znajomą Agatą olśniło mnie, że jednak jest kilka osób, które przepisu nie znają i chyba warto o nim tutaj napisać. Historia przepisu przynajmniej w moich zbiorach sięga mojej wizyty w Zarzeczu (tego obok Boguchwały) tam mama mojej koleżanki poczęstowała mnie takim właśnie wyrobem były tak pyszne, że dostałam słoiczek na wynos poczęstowałam mojego M. i jego rodzinkę no i się zaczęło od tego czasu przez dwa sezony to właśnie te ogórki są najbardziej rozchwytywane i najszybciej zjadane podczas zimowej tęsknoty za latem ;) Należę do osób, które raczej stronią od pikantnych rzeczy jednak w tym przypadku jest zupełnie inaczej te ogórki są po prostu pycha przyjemnie pieką a ich piekielny smaczek przełamuje delikatna słodycz - po prostu bajka. Zachęcam wszystkich, którzy z przepisem się jeszcze nie zapoznali (naprawdę nie wiem czy jest to możliwe, żeby nie znać tego przepisu ;) )aby skusić się i zrobić od razu z dwóch porcji bo z jednej wychodzi zaledwie 4 słoiczku - stanowczo za mało, wiem co mówię... ;)

Składniki:
2,5kg ogórków w skórce
4 łyżki soli
2 łyżeczki chili
60dag cukru
1 główka czosnku
1,5szkl. octu
8 łyżek oleju

Ogórki umyć,pokroić w ćwiartki, posolić odstawić na 4-6h aby puściły wodę. Po tym czasie odlać wodę i dodać chili i przepuszczony przez praskę czosnek, wymieszać.
Cukier, olej i ocet zagotować zalać gorącą zalewą ogórki, wymieszać i odstawić na 12h.
Po tym czasie przekładać do słoików, zalać pozostałym płynem, zakręcić i pasteryzować 10-12 (czyli od momentu gdy woda zacznie się gotować.

Rada: ja zawsze sobie rozkładam sobie pracę na dwa dni (tzn. pod warunkiem, że mamy do dyspozycji wolny poranek czyt. albo urlop albo pt./sob. <-przynajmniej w moim przypadku) wieczorem przygotowuję ogórki, zalewam je zalewą i pozostawiam na noc, rano przekładam do słoików i gotowe! :)

czwartek, 30 lipca 2015

Soczysta pierś z kurczaka bez tłuszczu

Doszły mnie słuchy, że czytelnicy domagają się 'czegoś konkretnego' stąd dzisiejszy wpis, co prawda 'coś konkretnego' w wersji fit niemniej jednak pysznie i sycąco. Piersi z kurczaka to taka część kury, którą można przygotować na milion sposobów ten podpatrzyłam u Małgosi z Qchennych Inspiracji, w której blogu się zakochałam i spędzam tam długie godziny. Piersi z kurczaka zazwyczaj przygotowywałam podsmażone lub też upieczone w takiej formie zrobiłam je po raz pierwszy i wyszło przepysznie! Soczyste, aromatyczne i mięciutkie mięso a do tego minimum kalorii - maksimum smaku. Filety z kurczaka w dzieciństwie nie cieszyły się u mnie zbytnim powodzeniem, gdzie teraz z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że święcą triumfy, bo ja po prostu uwielbiam zarówno za nieskończoną możliwość przepisów z nimi w roli głównej jak również za to, że tak szybko można wyczarować z nich obiad.

Składniki: (na 6 szt.)
2 spore pojedyncze piersi z kurczaka, lub 1 podwójna
ulubione przyprawy
papier do pieczenia

Filety rozkroić wzdłuż na cieńsze kawałki , natrzeć przyprawami odstawić do lodówki najlepiej na noc a przynajmniej na 30min. Filety zawinąć w papier. Na rozgrzanej patelni kłaść zawiniętego kurczaka smażyć po 4 min. z każdej strony.
Podawać od razu po przygotowaniu.
Serwować z ulubionymi dodatkami, u mnie w towarzystwie pieczonych ziemniaków i mizerii.

Rada: Tak przygotowana pierś wspaniale nada się na sałatki.

środa, 29 lipca 2015

Zupa krem z zielonego ogórka.

Zielony ogórek kojarzy się raczej z mizerią, tzatzikami, kiszeniem i innymi fanaberiami w słoikach kto słyszał o zupie z zielonego ogórka w formie innej niż chłodnik to szacun! :) Ja o kremie z zielonego ogórka dowiedziałam się od Cioci Mary, która to przepis dostała od swojej dietetyczki a ja za sprawą bycia w pobliżu przepis podkradłam i po roku czasu dojrzałam do tego aby go wypróbować. Bo nie ukrywam na początku ogórek zielony w formie ugotowanej nie przemawiał do mnie zbyt dobrze mimo wszystko zaufałam kubkom smakowym mojej kochanej cioteczki i postanowiłam zaryzykować w końcu nie było jeszcze takiej rzeczy, która by mi z pod jej ręki nie smakowała. Po 'ogórkowym' zapytaniu na facebookowym profilu pomysł na krem z ogórka pojawił się ponownie nie czekając zbyt długo jeszcze tego samego dnia odnalazłam go w moim przepisowym zeszycie i wzięłam się do roboty rezultat? Pyszna lekka zupa, którą zjedli nawet męscy domownicy! :) Ważna informacja dla wszystkich dbających o linię: zupa pomaga pozbyć się nadmiaru wody z organizmu i robi nasze brzuszki płaskie jak deska :)


Skłaniki: (na 2 porcje - ja zrobiłam z podwójnej poracji)
2-3 duże zielone ogórki
0,5l bulionu warzywnego
1 cebula
mały gęsty jogurt (200g)
2 łyżki mąki pszennej/cieciorki
1/2 pęczka koperku
sól, pieprz, cukier do smaku
grzanki (opcjonalnie)

Ogórki obrać, zetrzeć na tarce.
Cebulę pokroić w drobną kostkę, wrzucić wszystko do garnka z bulionem warzywnym. Całość zmiksować na gładki krem.  Zagotować, dodać mąkę rozrobioną z jogurtem i odrobiną kremu. Ponownie zagotować. Na koniec dodać posiekany koperek.
Można podać z grzankami.
Na drugi dzień nasza zupa krem z zielonego ogórka smakuje jak tradycyjnie ogórkowa! :)

poniedziałek, 27 lipca 2015

Szaszłyki na grilla.

Grillowanie jak to mawiają sport I narodowa duma Polaków. Tak! Przyznaję się! Też jestem w tej kwestii wyczynowcem! :) I choć kiełbasy idealnej ugrillować za bardzo nie potrafię (przyznaję się bez bicia) to już z innymi formami grillowania idzie mi znacznie lepiej. Szaszłyki to taka rzecz na grillu, że co by się nie nadziało I tak wyjdzie pysznie! :) Moje powstały z połączenia mięsa wieprzowego marynowanego w marynacie cytrynowej, warzyw oraz kiełbasy śląskiej wyszły pyszne! :) Warto jednak wspomnieć, że abyśmy mogli cieszyć się pysznymi rumianymi szaszłykami warto upiec je grillowej tacce ze względu na obecność warzyw, które jeśli wystawimy je na bezpośrednie piekło grilla zwyczajnie się spalą... ;)

Składniki: (na ok.15-20szaszłyków)
1 mała cukinia
3 średniej wielkości czerwone cebule
1 czerwona papryka
1 zielona papryka
0,5kg kiełbasy ślaskiej (moja ulubiona z Sokołowa)
0,5 kg zamarynowanej wieprzowiny/kurczaka (druga opcja prędzej dochodzi na grillu)
Marynata do mięsa:
1 łyżeczka musztardy ostrej, sok z 1 cytryny, 1 łyżka miodu lub brązowego cukru, 1 ząbek czosnku, 5 łyżek oliwy, 1 łyżeczka pieprzu cytrynowego, ½ łyżeczki soli.
Składniki na marynatę dokładnie wymieszać. Pokrojone w większą kostkę (ok.2cm) zanurzyć w marynacie I najlepiej jeśli pozwala nam czas pozostawić na 24h w lodówce.

Szaszłyki:
Patyczki do szaszłyków namoczyć w wodzie. Warzywa pokroić w większą kostkę (cebulę rozwarstwić, pieczarki jak są małe zostawić w kawałkach jeśli są duże przekroić na pół.), kiełbasę w grubsze plasterki (ok. 1,3cm) . Wszystkie składniki w dowolonej kolejności nadziewać na patyki. Można posypać przyprawą grillową. Piec na grillowych tackach do miękkości mięsa. Podawać z ulubionymi sosami.

piątek, 24 lipca 2015

Kawa mrożona z lodami i malinami.

Upał, urlop, urwanie głowy - tak można nazwać mój dzisiejszy dzień, który ledwie się rozpoczął a już tyle rzeczy do ogarnięcia, że nie wiem czy do nocy się wyrobię ale jak podjęłam wyzwanie aktywnego prowadzenia bloga to chociażby się paliło i waliło notka powstanie! :) Dzisiejszy przepis na kawę mrożoną to hit gdy za oknem taki upał, po prostu zbawienie. Uwielbiam urlop nawet gdy w domu remont a ja muszę latać jak z przysłowiowym motorkiem w... :) Wczoraj z rana wybrałam się do pobliskiej miejscowości po szybkie zakupy gdy zobaczyłam panią z malinami nie wahałam się ani chwili kupiłam pojemniczek a tuż po powrocie zrobiłam kawę, na którą mój M. najpierw patrzył z lekką dozą niepokoju i niechęci w oczach jednak po pierwszym łyku stwierdził 'Ale pyszne' no i tyle w tym temacie kochani, parzyć kawę i robić pyszną kawę! :)

Składniki (na 2 szkl, po 330ml)
350ml kawy rozpuszczalnej z 3 łyżeczek
400ml mleka
2 płaskie łyżeczki cukru
4 łyżki lodów waniliowych
kilka malin

Kawę ostudzić (wrzuciłam kostki lodu żeby było prędzej).
Do szklanek wlać mleka z lodówki, uzupełnić kawą. Na wierzch włożyć po dwie łyżki lodów waniliowych, udekorować malinami. Podawać tuż po przygotowaniu :)

Ps. Fajny patent sprzedała mi wczoraj moja koleżanka Aneta, która zamraża mocną kawę w formie kostek lodu i dodaje do zimnego mleka, kawa przygotowana w ten sposób musi być przepyszna a zaletą tej formy przygotowania jest niewątpliwie fakt, że możemy sięgnąć po nią w każdej chwili gdy dopadnie nas kawowe pragnienie ;)

czwartek, 23 lipca 2015

Naleśniki z nadzieniem budyniowo-serowym

Przepis zaczerpnięty od koleżanki z pracy mamy mojego M. trochę to skomplikowane jednak naleśniki są grzechu warte! :)
Ten przepis to idealny pomysł na letni słodki obiad lub kolację (znam ludzi, którzy naleśników na obiad nie tolerują... ;) ) Połączenie budyniu i białego sera mnie samą również zaskoczyło, bo taka masa na głowę bije wszystkie gotowe serki typu Danio itp. a przy tym jest o niebo zdrowsza! W sezonie wakacyjnym gdy owoców mamy pod dostatkiem śmiało możemy zrobić wersję 'na bogato' z całą masą owoców wszelkiej maści wspaniale spiszą się tutaj zarówno brzoskwinie i ich pochodne siostry jak również owoce jagodowe typu maliny, borówki czy poziomki. Od samego pisania ślinka mi cieknie więc przechodzę do przepisu.

Składniki:
Ciasto (na 12naleśników)
2szkl. mąki
1szkl. mleka
2 jajka
szczypta soli
2 łyżki oleju
1 cukier wanilinowy
woda gazowana

Z podanych składników zrobić ciasto na naleśniki (bez wody) pod koniec regulować gęstość ciasta powoli dodając wodę. Ciasto ma mieć konsystencję gęstej śmietany.

Krem:
0,5l mleka
1 opakowanie budyniu waniliowego (na 0,5l mleka)
1 kostka (25dag) sera twarogowego
4 łyżki cukru
1 opak. cukru wanilinowego

Dodatkowo:
Dowolne owoce

Budyń ugotować z 4 łyżkami cukru i 1 opak. cukru wanilinowego. Gdy będzie gorący wkruszyć w niego ser, wymieszać. Rozłożyć na usmażone naleśniki, nałożyć porację owoców, zawinąć w koperty. Posypać cukrem pudrem.


Jeśli zdecydujecie się na owoce jagodowe zapraszam do zapoznania się z akcją Niezwykłe właściwości zwykłych owoców dowiecie się tam o dobroczynnym i zbawiennym działaniu owoców jagodowych na nasze zdrowie. Na stronie są również ciekawe quizy i zagadki, które dostarczą przedniej zabawy w wakacyjne popołudnia. Niezwykłe właściwości zwykłych owoców” to kampania promocyjno-informacyjna realizowana przez Związek Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej na rynkach pięciu krajów: Polski, Austrii, Szwecji, Finlandii i Czech. Produkty objęte programem to europejskie owoce jagodowe, w tym truskawka, malina, porzeczka i borówka wysoka. Kampania obejmuje promocję walorów odżywczych i jakości świeżych owoców jagodowych.

Polecam zajrzeć i skorzystać z informacji tam zawartych :)

wtorek, 21 lipca 2015

Orzeźwiająca woda cytrynowo-miętowa

Żar się z nieba leje a ja korzystając, z okazji spędzania swojego urlopu na RODOS ;) postanowiłam nie marnować czasu i wstawiać notki częściej niż to mi się zdarza podczas ciężkiego tygodnia pracy. Nie od dzisiaj wiadomo, że urlop męczy człowieka bardziej niż chodzenie do pracy a jeśli urlop wiąże się z kupą gruzu, kurzu i zdenerwowanych robotników to sami sobie odpowiedzcie na pytanie być na urlopie czy nie być? :D Woda, na którą przepis poniżej jest tak naprawdę banałem jakich mało jednak stwierdziłam, że na dzisiejszy dzień to przepis idealny dla tych, którzy o nim zapomnieli lub też nie spotkali go nigdy wcześniej na swojej upalnej drodze... ;) Polecam!

Składniki:
1l wody przegotowanej lub mineralnej (może być lekko gazowana)
1 cytryna
10listków świeżej mięty lub 200ml mocnej miętowej herbaty (dla tych co nie posiadają ogródka z pięknym krzaczkiem świeżej mięty)
1 łyżka miodu lub syropy z mniszka lekarskiego
kostki lodu

1/2 cytryny pokroić w plasterki wrzuć do dzbanki, listki mięty opłukać dodać do cytryn. Wcisnąć sok z 1/2 cytryny, dodać łyżkę płynnego miodu oraz wodę. Wymieszać, wrzucić kostki lodu - delektować się przyjemnym chłodkiem i zdrowym orzeźwieniem! :)

poniedziałek, 20 lipca 2015

Nalewka z zielonych orzechów włoskich [+18]

Zainspirowana ludźmi w swoim otoczeniu i ich nalewkowymi talentami postanowiłam w tym roku również to i owo stworzyć w tej materii i mimo, że wiem, że czyjeś i tak będą mi smakowały bardziej niż moje własne to podjęłam wyzwanie i wyprodukowałam, a raczej rozpoczęłam proces ich długo miesięczną produkcji. Po aprobacie ze strony osób odwiedzających mój facebook'owy profil mimo, że nalewka jeszcze w fazie produkcji postanowiłam podzielić się z Wami przepisem, w innym razie okres zielonych orzechów włoskich przeszedłby do historii a wszyscy fani nalewek musieliby czekać kolejny długi rok na zbiory a kolejne długie miesiące na degustację trunku. Nalewkę z zielonych orzechów włoskich znam dzięki mojej kochanej babci Ninie to właśnie u niej podczas którejś wizyta gdy miałam dolegliwości żołądkowe babunia leczyła mnie właśnie takim trunkiem, pamiętam, że może do najsmaczniejszych to nie należało jednak ból brzucha, wzdęcia i inne rewolucje odeszły jak ręką odjął. Stąd moja determinacja w wyprodukowaniu swojego specyfiku :) Kto podejmuje wyzwanie razem ze mną? ;)

Składniki:
10 zielonych orzechów
1500ml wódki
15dag cukru

Orzechy umyć i pokroić w mniejsze kawałki warto zrobić to w rękawiczkach, bo wiadomo, że orzechy bardzo brudzą.
Pokrojone orzechy wrzucić do słoja, wlać 1l wódki. Słoik zakręcić postawić w ciepłym i nasłonecznionym miejscu. Warto na słoiku napisać datę zalania w ten sposób łatwiej nam będzie oceni, kiedy minie te 6tygodni, które nasze orzechy mają przeleżeć w słoju z wódką. Od czasu do czasu potrząsać słojem.
Po 6 tygodniach odcedzić płyn, orzechy wyrzucić zaś do orzechowej wódki dodać cukier rozpuszczony w niewielkiej ilości wody oraz pozostałe 0,5l wódki. Odstawić na kolejne 3-4tyg.
Po tym czasie nalewkę przecedzić przez gazę, zlewając ostrożnie tak aby osad powstały na dnie słoja nie przelał się do butelek.
Odcedzoną nalewkę odstawić w chłodne i ciemne miejsce na przynajmniej 3-4miesiące. A w niektórych przepisach piszą, że nawet na rok. Decyzja należy do Was... ;)

Inspiracje do przepisu czerpałam od:
Prowincja w globalnej wiosce.
Portal Przyślij Przepis
Własne doświadczenia... ;)

czwartek, 16 lipca 2015

Domowy Sos Vinegret

Sos vinegret to sprawa dość kontrowersyjna, bo jego tradycyjny przepis na tyle wcieleń co i twórców. Wstyd się przyznać ale osobiście jeszcze do poprzedniego tygodnia należałam do osób, które bardzo często posiłkowały się gotowym sosem z torebki. Ale! Tu i teraz oświadczam wszem i wobec, że za sprawą tego przepisu raz na zawsze zrywam z torebkowymi sosami!! Wszytko za sprawą Ewy Wachowicz, na której profil niedawno weszłam i... zostałam na długie godziny. Spuścizną tej mojej wędrówki jest kilka przepisów, które na pewno tutaj umieszczę pierwszy z nich będzie właśnie na domowy sos vinegret, banał jakich mało a tak wiele z nas sięga apogeum lenistwa, że nawet wrzucić składników do miseczki i wymieszać nam się nie chce. Ha! I na to znalazłam sposób! Po co brudzić miskę (zwłaszcza jeśli sos użyty ma być za jakiś czas – świetny pomysł zrobić sos wcześniej aby był w lodówce gdy będziemy go potrzebować, przetrwa spokojnie 4-5dni a myślę, że nawet I tydzień wytrzyma :) ) aby zminimalizować ilość wybrudzonych naczyń polecam zlokalizować słoiczek I w nim przygotować sos. Sos jest genialny, dla czosnkożerców idealny dla tych co stronią od wonnych ząbków polecam dać tylko połowę z zalecanej porcji, bo nawet ja – przodowy czosnkożerca ciut nieswojo czułam się jedząc moją sałatkę w pracy wśród innych stołujących się w służbowej kuchni... Ale może stąd nazwa DOMOWY, czyli jeść w zaciszu bliskich Ci osób, które ani słowem nie wspomną na temat czosnkowej woni... ;)


Składniki: (na 150ml sosu – mały słoiczek po musztardzie)
1 łyżka musztardy (ja dałam dijon)
1 ząbek czosnku (mały lub połowa)
1 łyżeczka soli
sok z ½ cytryny
1 łyżka cukru/cukru kokosowego 
8 łyżek oleju
½ łyżeczki ziół prowansalskich
Wszystkie składniki wrzucić do słoika, czosnek przecisnąć przez praskę. Zakręcić, mocno wstrząsać do momentu aż wszystkie składniki dobrze się ze sobą połączą. Odstawić na kwadrans. Polać sałatę tuż przed podaniem.

wtorek, 14 lipca 2015

Naleśniki z kurczakiem, brokułami i serem.

Pewnego pięknego poniedziałkowego popołudnia gdy po niedzielnej uczcie z pieczonym kurczakiem w roli głównej miałam uporać się z jego resztkami postanowiłam, że mięso zamrożę I wykorzystam jak przyjdzie mi do tego wena. Takim oto sposobem w mojej zamrażarce znalazło się 40dag mięsa z pieczonego kurczaka. Nie później niż tydzień po tym zdarzeniu przypomniałam sobie o moim zachomikowanym mięsie I postanowiłam stworzyć naleśniki z kurczakiem, brokułami I... serem brie! Gdyby nie to, że termin przydatności wcześniej wspomnianego już sera zbliżał się wielkimi krokami ta naleśnikowa wariacja nigdy by nie powstała. Na szczęście było inaczej I takim oto sposobem udało mi się stworzyć nowy wymiar smaku wśród naleśników na słono (których fanką jestem raczej średnią). Naleśniki podane w tej formie nie powstydzą sie nawet największych imprez, bo są po prostu pyszne I mimo, że wiem, że na pewno ktoś już takie połączenie stworzył ja I tak jestem z siebie dumna! :)

Składniki:
Ciasto (na 12naleśników)
2szkl. mąki
1szkl. mleka
2 jajka
szczypta soli
2 łyżki oleju
woda gazowana

Z podanych składników zrobić ciasto na naleśniki (bez wody) pod koniec regulować gęstość ciasta powoli dodając wodę. Ciasto ma mieć konsystencję gęstej śmietany. Na rozgrzanej patelni teflonowej lub innej z nieprzywierającym dnem usmażyć bez dodatku tłuszczu 12 naleśników.

Farsz:
35-40dag mięsa z pieczonego kurczaka
1opak. Mrożonych brokułów (ugotowanych na półtwardo)
1/2kostki białego sera
2 serki brie (mogą być z pieprzem)
1 ząbek czosnku
sól, pieprz

Mięso rozdrobnić w malakserze lub blenderze na tzw. 'pasztet', brokuły zmiksować i dodać do kurczaka, do masy wkruszyć ser, dokładnie wymieszać i doprawić do smaku.
Na każdym naleśniku kłaść porcję farszu (ok.1łyżka stołowa) i plaster sera brie, zawinąć w kopertę (najpierw przegi z boku potem od dołu do góry reszta). Naleśniki obsmażyć na złoto na niewielkiej ilości oleju, odsączyć na ręczniku papierowym. Podawać z sosem czosnkowym

poniedziałek, 13 lipca 2015

Finał Konkursu 'Taste the Summer by Almette Fruit'

W sobotę za sprawą Magdy z Cukierenka Klementynki miałam okazję spędzić wspaniałe przedpołudnie w Warszawskim Food Lab Studio gdzie wraz z U Edytki w Kuchni i Ruda w Kuchni  miałyśmy okazję zmierzyć się z dziewięcioma innym drużynami w kulinarnych potyczkach z linią owocowych serków Almette w roli głównej. Z naszej strony zaproponowałyśmy wersję na słono Roladki drobiowe z serkiem żurawina-wiśnia i sosem żurawinowym, które swoim niebanalnym smakiem skradły serca zarówno jurorów jak i pozostałych uczestników na deser zaś zaserwowałyśmy mini kruche torciki z kremem owocowym i owocami jagodowymi.
Mimo, że nasze dania smakowały i cieszyły się wzięciem to jednak zespół Margarytki
i ich drobiowe sakiewki oraz francuska fantazja okazały się przepisami na miarę zwycięstwa. Całej drużynie serdecznie gratuluję i szczerze żałuję, że nie załapałam się na degustację...
Poza stricte kulinarnymi potyczkami dane mi było spędzić czas w doborowym towarzystwie, poznałam Iwonkę z bloga Smaczna Pyza ,  której blog śledzę i podziwiam :) Burgery z siekanej wołowiny na ptysiach ze szpinaku spod ręki jej drużyny skradły moje serce i gdyby nie to, że trzeba było podzielić się z innymi tymi dobrociami wszystko zjadłabym sama! :)
Spotkanie z Grzegorzem Łapanowskim oraz Davidem Gaboriaud okazały się wspaniałym doświadczeniem. Grzesiek - właściciel Food Lab Studio okazał się człowiekiem niezwykle otwartym, który sprawia, że po dwóch zamienionych słowach ma się wrażenie, że się go zna co najmniej od ładnych paru lat! Zaś uśmiech i energia David'a jest tak ogromna, że nie sposób przy nim się nie uśmiechać i z zapałem podejmować coraz to nowe wyzwania.
Cały wyjazd zaliczam do udanych, wspaniali ludzie, których tam spotkałam, atmosfera i zapach unoszącego się wszędzie pysznego jedzenia sprawiły, że mimo braku wygranej nagrody głównej i tak czuję się zwyciężczynią! :)





piątek, 10 lipca 2015

Placuszki z cukinii z sosem jogurtowym

Przepis na te placuszki to spuścizna mojej znajomości z Ewą Chodakowską, którą śledzę dość regularnie niestety moje regularne śledzenie nie idzie w parze z regularnym i sumiennym podporządkowaniem się wskazówkom, którymi dzieli się z czytelnikami. Niemniej jednak przynajmniej raz w miesiącu mam tzw. "zryw" zmiany stylu życia i żywienia oczywiście jeszcze żadna próba nie była dłuższa niż tydzień mimo wszystko w myśl powiedzenia dopóty próbujesz, dopóki  jesteś w grze postanowiłam po raz kolejny spróbować przynajmniej trochę więcej się ruszać. Jako, że aktywność fizyczna nie sprawia mi większych kłopotów ta część "znajomości z Ewą" radzi sobie jako tako to część żywieniowa często ze względu na moją nieskończoną miłość do jedzenia (niekoniecznie tego zdrowego) trochę kuleje. Od czasu do czasu próbuję przemycić coś zdrowego z propozycji Ewki stąd też dzisiejszy przepis na placuszki, które znalazłam w jej książce 30dni z Ewą Chodakowską. Placuszki są pyszne i o dziwo zdrowe! :) Polecam wszystkim głodomorom na diecie i sceptykom warzyw również, gwarantuję, że się nie zawiedziecie!:)

Składniki (dla 2 osób):
1 cukinia ok. 400g lub dwie mniejsze (osobiście preferuję te malutkie bo są najdelikatniejsze)
2 czubate łyżki mąki
2 jajka
1 łyżka świeżo posiekanej  pietruszki
1 średnia cebula
1 łyżka świeżo posiekanej bazylii
pieprz ziołowy
sól do smaku

Sos jogurtowy:
200g jogurtu greckiego
200g ogórka
1 ząbek czosnku
1/2 łyżeczki posiekanej mięty
2 łyżeczki soku z cytryny

Cukinię obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Jajko roztrzepać w miseczce, dodać mąkę cukinię i posiekane zioła. Z powstałej masy uformować okrągłe placuszki, smażyć na złoty kolor na niewielkiej ilości oleju, gdy placuszki się usmażą odsączyć je na ręczniku papierowym.
Sos:
Ogórka obrać i zetrzeć na grubych oczkach, lekko posoli, gdy puści wodę odcedzić jej nadmiar. Dodać jogurt naturalny, przeciśnięty przez praskę czosnek i posiekaną miętę. Doprawić pieprzem i cytryną (ogórki były wcześniej posolone).

środa, 8 lipca 2015

Dżem truskawkowy z rabarbarem

Dżem truskawkowy to mój niewątpliwy faworyt w tym roku postanowiłam go podkręcić rabarbarem. To był strzał w dziesiątkę! Wyszło pysznie i niebanalnie. Zdaję sobie sprawę, że sezon truskawkowy chyli się ku końcowi ale właśnie teraz niepozorne drobne truskawki są najsłodsze i wspaniale nadają się na pyszne przetwory. Smak dżemu truskawkowego to niewątpliwie smak lata, dzieciństwa i beztroskiego biegania po podwórzu z pajdą chleba, porozbijanymi kolanami i umorusaną szczęśliwą buzią. Właśnie z tej tęsknoty za tamtymi wakacjami powstały te małe słoiczki ze słodkim wnętrzem dzięki którym chociaż na chwilę mogę się przenieść do tego beztroskiego życia. Miłych wakacji Kochani!! Ja swoje spędzam pracująco-intensywnie i jak na szanującego Polaka przystało na urlopie planuję remonty więc gdyby przepisy pojawiały się rzadziej wybaczcie, bo kiedyś trzeba to własne gniazdko uwić... ;)

Składniki: (na 8 małych słoiczków)
1,5kg truskawek
0,5kg rabarbaru
65dag cukru
2 opakowania żelfixu 3:1

Truskawki i rabarbar oczyścić,pokroić na mniejsze kawałki, wrzucić do garnka zasypać żelfixem.
Podgrzewać na małym ogniu aż owoce zaczną się do siebie kleić. Wsypać cukier, podgrzewać stale mieszając. Gdy truskawki puszczą sok mieszać aż do momentu zagotowania od tego czasu odliczyć 3-4min. po tym czasie przelać dżem do wyparzonych słoików, zakręcić i postawić do góry nogami. Pozostawić do wystygnięcia, dla tych co nie ufają słoikom twist polecam słoiczki zagotować tak jak to się robi przy zwykłej pasteryzacji na mokro. Ja osobiście tego nie robi - lenistwo bierze górę ;)