poniedziałek, 27 lutego 2017

Domowy sos sałatkowy

Pewnie część z Was ma podobne doświadczenia z kucharzeniem jak ja i pamięta czasy zachwycania się gotowymi ułatwiaczami takimi jak gotowe sosy sałatkowe. Pamiętam jako mała dziewczynka te małe saszetki z niemieckimi napisami, które od czasu do czasu przywoził nam wujek z Niemiec gdy w Polsce o gotowych sosach sałatkowych jeszcze nikt nie słyszał! Ba! Uwielbiałam smak zielonej sałaty przyrządzanej właśnie z tym sosem przypadała mi do
gustu o wiele bardziej niż tradycyjna ze śmietaną! Gdy w Polsce pojawiły się te magiczne saszetki w moim domu od czasu do czasu sięgano po nie chętnie (a w którym domu nie? ;) ) do dziś pamiętam smak surówki z kapusty pekińskiej robioną przez moją babcię Stasię właśnie z tym sosem! Smak był nie do podrobienia, bo babcia zawsze ten sos po swojemu udoskonalała. Fascynacja sosem z torebki minęła bezpowrotnie gdy modne stało się czytanie etykiet co właściwie dany produkt zawiera od tamtej pory smak pekinki juz nigdy nie był taki sam... ;) Do czasu aż którejś pięknej zimy a może wiosny? Ciocia Mary sprzedała mi patent jak taki sos zrobić samemu to było odkrycie na miarę kulinarnego nobla! :) Przepis, który prezentuje Wam poniżej jest właśnie inspirowany sosem Cioci Mery jednak proporcje i dodatki to już moja wesoła twórczość i powiem wam, że jest to najlepszy sos do sałatki jaki wyszedł spod mojej ręki! Aż nie mogę się doczekać zielonej sałaty latem aż będę mogła nim polać te urocze zielone listki! A tymczasem stosuję go do kapusty pekińskiej :)

Składniki:
3 łyżki wody
1/4 łyżeczki soli
2 łyżki octu balsamicznego
1 łyżeczka cukru
1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
3 łyżki oleju lnianego tłoczonego na zimno (lub zwykły rzepakowy, oliwa z oliwek)
1/2 bardzo drobno posiekanej małej czerwonej cebulki

Wodę, ocet, sól, cukier, czosnek i cebulkę wymieszać aż sól i cukier się rozpuszczą, dodać olej, całość wymieszać. Odstawić na kwadrans. Polać sałatę lub surówkę tuż przed podaniem.

piątek, 24 lutego 2017

Blok czekoladowy w herbatnikach.

SKĄD ZNAM BLOK CZEKOLADOWY?

Każdy kto wychował się w PRLu lub na początku raczkującego kapitalizmu lat 90tych zna ten przysmak - blok czekoladowy z bakaliami doskonale. Jako szczęśliwcy, którym nie zakazywano cukru, tłuszczów trans i innego zła tego świata ówczesna młodzież bez większego stresu zajadała się blokiem czekoladowym o nazwie Skrzat lub też tzw. 'Szkolnym'. Ja Skrzaty pamiętam, że podjadałam jeszcze w LO czy teraz są dostępne na rynku? Pewnie tak niemniej jednak ostatnimi czasy stanęłam po tej zdrowszej stronie mocy i jeśli mam już jeść takie pyszności to spod własnej ręki. Co prawda ten blok Skrzata nie przypomina, bo Skrzat był bardziej suchy niemniej jednak smak ma naprawdę wspaniały! Jest do tego stopnia pyszny, że moja teściowa jedząc jedną z porcji pięciokrotnie zapewniała mnie o jakie dobre! :)
domowa czekolada, domowa czekolada z bakaliami
Skąd mam przepis? Z nieocenionych bogactwem swoich oldschoolowych przepisów książeczek wydawanych pod przewodnictwem Poradnika Domowego! :) Pewnego leniwego popołudnia, gdy szukała sobie zajęcia wpadłam na pomysł aby skorzystać, z któregoś poradnikowego przepisu ze względu na składniki padło na blok czekoladowy! Oczywiście nie byłabym sobą gdybym bloku nie urozmaiciła swoimi poprawkami i tak oto powstał blok czekoladowy w herbatnikach. Jest pyszny, nie za słodki po prostu idealny! I przede wszystkim wiemy co ma w środku bez zbędnego wydziwiania i wplątywania całej tablicy Mendelejewa ;)


BLOK CZEKOLADOWY W HERBATNIKACH

Składniki:
20dag herbatników petit bure
200g masła
3/4 szklanki podprażonych i posiekanych orzechów (u mnie migdały i laskowe)
2 łyżki rodzynek
2 łyżki posiekanych drobno suszonych śliwek
2 łyżki posiekanych drobno suszonych moreli
20-25 dag pełnego mleka w proszku
1/4 szklanki wody
3 łyżki kakao
1 cukier waniliowy
3/4 szklanki cukru

Masło, wodę, cukry i kakao zagotować, dodać stopniowo mleko w proszku, wymieszać na gładką masę, dodać bakalie. UWAGA! Masa jest dość zwarta i gęsta!
Na dno płaskiej brytfanki (u mnie wymiary: 20cm x 30cm) ) ułożyć warstwę herbatników, wyłożyć gorącą masę następnie przykryć drugą warstwą herbatników, lekko docisnąć całość zawinąć w folię aluminiową. Zostawić do schłodzenia na kilka godzin.
Pokroić w kwadraty zapakować w szczelnie zamykany pojemnik.

środa, 22 lutego 2017

Makaronowa sałatka z kabanosem i selerem naciowym

Zdaję sobie sprawę, że przed nami ostatki a ja tutaj będę wspominać o pożegnaniu starego roku ale cóż, jak się nie miało wcześniej czasu napisać notki do przepisu to tak później jest... ;) Sylwester sałatkami stoi... Czy znajdzie się wśród czytelników jakiś osobnik, który podczas zabawy Sylwestrowej nie skosztował ani odrobinki jakiejś sałatki? No właśnie... ;) U nas
ubiegłoroczny już sylwester odbył się na naszym "kwadracie" mówiąc młodzieżowo ;) Z racji, że mieli przyjść do nas znajomi nie byłabym sobą gdybym przygotowała jedynie pozycje dobrze wszystkim znane ;) Poza tym miałam nieodpartą wewnętrzną potrzebę przygotowania jakiejś nowej sałatki tak też się stało! :) Na tapetę poszła sałatka makaronowa z kabanosami i selerem naciowym! Skąd pomysł? Ze składników, które napatoczyły mi się pod rękę! Wyszło sycące, pysznie i oczywiście z powiewem świeżości w sylwestrowym menu! :)

Składniki:

20dag makaronu rurki
120g kabanosów z chili
1 czerwona papryka
1 puszka kukurydzy
4 łodygi selera naciowego
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
1 pęczek szczypiorku
3-4 spore ogórki konserwowe
2-3 łyżki majonezu
solidna łyżki musztardy stołowej
1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
szczypta chili do smaku

Ugotowany makaron ostudzić.
Kabanosy i resztę składników drobno pokroić, dodać majonez, musztardę i pozostałe przyprawy, wymieszać. Odstawić na kilka godzin aby składniki się przegryzły.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Gumisiowa owsianka

Co robi Aga gdy wstanie o 5:20 do pracy? Tak! Gotuje owsiankę! Pewnego poniedziałkowego poranka gdy swoje ślepia otworzyłam o 5:20 postanowiłam na śniadanie ugotować owsiankę, wraz ze świeżym i wypoczętym umysłem padło na nowy twór i tak powstałam gumisiowa owsianka!
Tylko nieliczni z tutaj bywających pewnie wiedzą, że w wąskim gronie w czasach studenckich miałam ksywkę Gumiś! Wołała tak na mnie Alicja i jej kuzynka Gosia! ;) Kolejna przyjaciółka Magda poszła o krok dalej i z gumisia mianowała mnie na Bunię! Co zdecydowanie mi nie przeszkadzało, bo Bunię z gumisiowych misiów lubiła najbardziej (chyba przez to, że podobnie jak ja uwielbiała mieszać w garnkach ;) ). To była mała dygresja na temat moich gumisiowych ksywek teraz czas na przepis. Dlaczego owsianka jest gumisiowa? Bo ma w sobie jagody, które z gumisiami kojarzą się nieodzownie! ;)
Pomyślicie teraz skąd ona w styczniu wzięła jagody?! A i już odpowiadam Wam na to pytanie! Jako zaradna Pani Domu sezonem letnim zaopatrzyłam się w kilka litrów cudnych jagód i zamroziłam je na gorsze czasy. Tym oto sposobem ostatek czeka jeszcze w zamrażalniku stąd moje jagodowe wariacje w styczniu! :)
Owsianka przygotowana w ten sposób jest pyszna, pożywna i miła dla oka! Polecam wszystkim owsiankożercom!

Składniki:
200ml mleka (może być roślinne)
4 łyżki płatków owsianych
1/2 banana
1/2 pomarańczy
2 łyżki pokrojonego w kostkę świeżego ananasa
1 łyżeczka wiórek kokosowych lub 1cm laski wanilii
2 łyżki jagód (mogą być mrożone)

Mleko zagotować z wanilią lub wiórkami kokosowymi.
Dodać płatki, zagotować.
Owoce pokroić w kostkę przełożyć do miseczki.
Dodać ugotowaną owsiankę.
Posypać jagodami.
Zjeść tuż po przygotowaniu lub zabrać ze sobą do pracy jako drugie śniadanie.

piątek, 17 lutego 2017

Tort Brownie z malinami i bezą orzechową

Ten tort na swój debiut w mojej kuchni czekał okrągły rok! Już rok temu gdy w mojej głowie zakiełkował pomysł imprezy niespodzianki dla Judyty chciałam zrobić jej ten tort w ramach prezentu niestety ze względów technicznych (miał on czekać w samochodzie przeszło 10h aż skończę pracę) z pomysłu zrezygnowałam... Na szczęście minął rok i... znów nadeszły
urodziny Judi! Tym razem impreza niespodzianka wypadała w sobotę więc nie miałam ani cienia wątpliwości jaki tort jej upiekę. Z pomocą przyszła mi moja ulubiona Kinga Paruzel i jej przepis na tort brownie. Przepis jak zresztą praktycznie każdy od Kingi okazał się petardą! Ochów i achów niezliczone ilości sprawiły, że fruwałam nad ziemią! Wspaniale było słyszeć miłe postękiwanie mmm ummm mmm podczas jego konsumpcji! Poważnie! Już dawno, żaden wypiek z pod mojej ręki nie sprawił mi tyle powodów do dumy! :) Jeśli chcecie i Wy poczuć genialny smak brownie bezy i kremu malinowego a przy tym urosnąć w oczach gości polecam wypróbować przepis jest naprawdę tego wart! :)
Ze względu na większą średnicę tortu podwoiłam składniki podane przez Kingę, część z powodu spiżarkowych braków została zamieniona ;) Oryginalny przepis jest tutaj. Moja wersja na większą tortownicę, poniżej.

Składniki: (na blaszkę 24-26cm średnicy)

Brownie:
4 tabliczki gorzkiej czekolady
2 kostki masła
300g cukru trzcinowego (jeśli nie macie może być zwykły)
6 jajek
220g mąki pszennej

Beza:
6 białek jaj
300g cukru pudru trzcinowego
1/2 łyżeczki octu jabłkowego
100g posiekanych drobno orzechów (u mnie migdały, włoskie i laskowe w różnych proporcjach)

Krem malinowy:
400g mrożonych lub świeżych malin (mrożone odcedzić z nadmiaru soku)
400g śmietany kremówki
500g serka mascarpone
150-200g cukru pudru
1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią lub cukru wanilinowego
2 łyżki soku z cytryny

Przygotowanie Brownie:
Masło utrzeć na puch z cukrem. Następnie dodawać po 1 jajku ciągle miksując (1 jajo na minutę miksowania)  Gdy całość będzie gładka łyżka po łyżce dodawać mąkę, na koniec stopniowo łyżka po łyżce wlewać rozpuszczoną w kąpieli wodnej lub mikrofalówce czekoladę).
Gotowe ciasto wylać na dwie tortownice o śr. 24-26cm wcześniej wyłożone papierem. Piec 20-22 minuty w piekarniku nagrzanym do 170stopni.

W czasie gdy Brownie się piecze przygotować Bezę:

Białka ubić na sztywno, podczas ubijania łyżka po łyżce dodawać cukier puder (1 łyżka na minutę miksowania) gdy białka będą sztywne i lśniące dodać ocet i chwilę miksować. Następnie dodać posiekane orzechy i delikatnie wymieszać.
Podpieczone brownie wyjąć z piekarnika, równomiernie rozprowadzić białka na dwóch plackach wstawić z powrotem do pieca, skręcić temp. do 150 stopni i piec kolejne 50-60minut. 
Gdy beza będzie złocista z wierzchu wyłączyć piekarnik, lekko uchylić i pozwolić ciastu odpocząć. Następnie ostrożnie wyjąć z blaszki, przestudzić na kratce. 

RADA: Placki najlepiej upiec dzień wcześniej wtedy mamy pewność, że zwarte ciasto będzie dobrze wystudzone i gotowe pod nakładanie kremu.

Przygotować krem:
Serek mascarpone lekko zmiksować. 
W osobnym naczyniu ubić na sztywno śmietanę wraz z cukrem pudrem i cukrem waniliowym.
Śmietanę dodać do serka, wymieszać, dodac maliny i sok z cytryny, całość ostrożnie i delikatnie wymieszać.
Masę najlepiej odstawić na godzinę lub dwie do lodówki, wtedy będzie fajnie nakładać ją gałkownicą do lodów.
Jeden placek ułożyć na paterze bezą do dołu (ja tego nie uczyniłam po prostu zapomniałam! :))
Na placku ułożyć 1/2 kremu formować kule za pomocą gałkownicy do lodów. Na krem ułożyć drugi blat ciemnym ciastem do dołu - beza ma być na górze.
Na górnej bezie ułożyć pozostały krem, udekorować wg uznania u mnie truskawki :)

 





środa, 15 lutego 2017

Obiad z woreczka z warzywami na patelnię

Przepis na obiad z woreczka na blogu już się pojawił, dzisiaj natomiast jego młodszy brat - obiad z woreczka z warzywami na patelnię, który okazał się bardzo smaczny i jeszcze szybszy w przygotowaniu niż jego poprzednik! Dla mnie taki obiad to obiad marzenie zwłaszcza w niedzielę, gdy chcemy zjeść coś 'niedzielnego' niemniej jednak nie chcemy całej niedzieli
spędzić w kuchni. Ja w swojej wersji z powodu chęci wykorzystania zapasów lodówkowych dodałam moją golonkę ze słoika (Klik ) jednak posiadanie takiej golonki nie jest konieczne wystarczy nam w zupełności pierś z kurczaka pokrojona w kostkę i solidnie przyprawiona aby potrafiła się wybić ponad warzywa, z którymi będzie się piec ;)

Składniki:
1 opakowanie warzyw na patelnię (bez ziemniaków)
30 dag pieczarek
2 duże cebule
500-600g piersi z kurczaka
sól, pieprz, czerwona słodka i ostra papryka, warzywa prowansalskie

Pieczarki obrać i umyć, pokroić na ćwiartki, cebulę obrać i pokroić w sporą kostkę.
Do miski wsypać zamrożone warzywa na patelnię, dodać pieczarki, cebulę i zamarynowanego kurczaka (ew. przyprawionego - zamarynowany będzie smaczniejszy). Całość wymieszać, przełożyć do woreczka, końce worka szczelnie zawiązać, całość ułożyć na blaszce. Wstawić do nagrzanego piekarnika (180 stopni) na ok. 40-50minut).
Podawać z ziemniakami lub ryżem i ulubioną surówką.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Roszponka z prażonymi orzeszkami

Roszponkę odkryłam w Niemczech podczas pierwszej wizyty u mojej Sis wtedy to jej teściowa Helenka przygotowałam sałatkę właśnie w ten sposób smak był dla mnie tak obłędny i genialny, że w 'Feld Salad' zakochałam się od pierwszego kęsu! Minęło ładnych parę lat kiedy zdobyłam się na odtworzenie Helciowego przepisu i mimo, że odbiega on nieco od orygina
łu ponieważ sos vinegret zrobiłam sama a orzeszki pinii zastąpiłam prażonymi orzechami nerkowca to i tak smak zniewala z nóg i sprawia, że pisząc wpis o tej sałacie moje ślinianki wariują... ;)
Taką sałatkę polecam jako elegancki dodatek do niedzielnego obiadu, gwarantuję, ze zaskoczy gości i każdy będzie chciał na nia przepis... :)

Składniki:
1 opakowanie roszponki
1/2 szklanki orzechów nerkowca
sos vinegret klik

Roszponkę przebrać, dobrze wypłukać i osuszyć.
Orzechy posiekać, podprażyć lekko na patelni.
Przygotować sos.
Sałatę polać sosem i posypać 2/3 orzeszków. Po wymieszaniu posypać po wierzchu pozostałą porcją orzeszków.
Podawać tuż po przygotowaniu.

piątek, 10 lutego 2017

Oponki jogurtowe

Oponki, pączki, faworki, rozetki te wszystkie przysmaki kojarzą mi się nierozerwalnie z babcią Niną, u której zawsze w czasie karnawału zajadałam się tymi specjałami! O pączkach wpis jeszcze będzie niech tylko zabiorę się do ich wyrobienia... ;) A tymczasem historia
oponek... Oponki przyznam się Wam szczerze osobiście robiłam po raz pierwszy w ich jedzeniu również nie jestem jakimś ekspertem, bo jadłam je w swoim życiu może trzy razy? Wliczając w to te, które wyszły spod mojej ręki... ;) Aczkolwiek mimo, że w oponowej materii jestem laikiem to inni, którzy z niejednych rąk oponki jedli z moją teściową na czele stwierdzili, że te oponki są jedne z lepszych jakie jedli! Skąd przepis? Od cioci Irenki, która przepis skrzętnie spisała podczas jednej z radiowych audycji. Pyszniutkie, mięciutkie i troszkę mniej tłuste niż te z białym serem sprawiają, że przestaniecie je jeść dopiero gdy się skończą więc ostrzegam Was! Jeśli jesteście na diecie lepiej ich nie róbcie nie będziecie mogli się od nich oderwać... ;)


Składniki:

0,5kg mąki

1/4 szklanki cukru


4dag drożdży

1 cukier wanilinowy

1 duży jogurt naturalny

1/2 kieliszka spirytusu

1/4 kostki masła roztopionego i lekko ciepłego

3 żółtka

szczypta soli

olej + smalec do smażenia




Do miski wyspać cukry,wlać roztrzepane żółtka.

Drożdże rozetrzeć z 1 łyżeczką cukru, gdy się rozpuszczą wlać na żółtka. Wlać lekko ciepłe masło.

Dodać przesianą mąką, jogurt w temp. pokojowej , spirytus i szczyptę soli.

Pozostawić na 30minu - (nie mieszać!) aż drożdże ruszą. Po tym czasie wyrobić gładkie ciasto, odstawić na kolejne 30-40 minut w zaciszne i ciepłe miejsce aż ciasto ładnie wyrośnie.

Po tym czasie rozwałkowywać porcję ciasta na stolnicy lekko oprószonej mąką, wykrawać kółka szklanką, w środku dziurkę najlepiej wyciąć koreczkiem od olejku zapachowego wtedy oponki mają naprawdę fajny kształt.

W dużym garnku z grubym dnem rozpuścić smalec i olej (pół na pół), gdy tłuszcz osiągnie pożądaną temperaturę kłaść ostrożnie oponki, smażyć na złoty kolor, odsączyć z nadmiaru tłuszczu na ręczniku papierowym gdy przestygną posypać cukrem pudrem.

środa, 8 lutego 2017

Golonka w słoiku na kanapki

Zmuszona szybkim przetwarzaniem moich zamrażarkowych zapasów z wieprzka, którego biliśmy dość dawno głowiłam się jak przerobić te pozostałości, które w zamrażarce trzymałam na "specjalne" okazje :) W związku, że na horyzoncie pojawiła się nowa porcja świeżutkiej, ekologicznej i swojskiej wieprzowinki postanowiłam zakasać rękawy, wziąć wieprzka za
repetkę! :) Dzisiejszy wpis właśnie będzie o repetce, która dumnie czekała aż ugotuję swoją pierwszą starodawną galaretę pod okiem galaretowej mistrzyni - mojej teściowej :) Z racji, że i u niej repetka zalegała i w momencie musiała zniknąć z zamrażarki aby ustąpić miejsca nowej przygotowywanie kolejnej porcji galarety w jednym domu mijało się z celem. Całą noc głowiłam się co tu zrobić z mojej wieprzowej repetki aż w pracy nie wiem skąd nie wiem kiedy doznałam olśnienia! Zrób słoiki z mięsiwem! Tak mi się ten pomysł spodobał, że długo nie myśląc tuż po powrocie do domu zaczęłam przekopywać internetowe strony w celu zaczerpnięcia inspiracji na słoikowe mięsiwo! Pomysł okazał się strzałem w 10! Nie dość, że zamrażarka pusta to do tego wspaniałe mięso na kanapki w spiżarce! Podejrzewam, że gdyby nie presja czasu w życiu nie zdecydowałabym sie na upychanie golonki w słoiku ;) Wyszło pysznie, zdrowo i mam poczucie, że zaspy i brak dojazdu do sklepu mi już nie straszne, jestem uzbrojona w weki po zęby! :D

Składniki:
1 repetka z wieprzka (noga wieprzowa) wraz z golonką)
1 opakowanie soli peklowej
3-4 liście laurowe
4-5 ziaren ziela angielskiego
3-4 ząbki czosnku

Przygotować zalewę solankową wg przepisu na opakowaniu, dodać liście laurowe, ziele angielskie, czosnek.
Nóżkę wieprzową zalać gotową solanką, odstawić do lodówki na 2-3dni, każdego dnia nogę przekręcać w garnku.
Po tym czasie wyjąć mięso z solanki, zalać wodą, dodać odrobinę soli, wrzucić marchew, seler, pietruszkę (ogólnie mówiąc włoszczyznę) dodać liść laurowy ziele angielskie i gotować mięso na małym ogniu przez ok. 30 minut. Po tym czasie mięso wyjąć ostudzić, obkroić mięso, kości wrzucić z powrotem do rosołu, gotować przez kolejne 60minut.
Mięso pokroić na mniejsze kawałki, wkładać do wyparzonych słoików dość ciasno do 2/3 wysokości słoika. Zalać letnim rosołem tak do połowy mięsa.
Brzeg słoika wytrzeć czystą szmatką, zakręcić wyparzonymi wieczkami.
Słoiki wstawić do garnka wyłożonego ściereczką, zalać wodą do wysokości mięsa gotować na małym ogniu przez 90-120minut.
Czynność pasteryzacji powtórzyć na drugi i trzeci dzień gotując słoiki po 60minut na wolnym ogniu.

Analogicznie do wieprzowiny możemy przygotować udziec z indyka dla tych co nie lubią lub nie mogą jeść  wieprzka myślę, że to kusząca propozycja... ;)

poniedziałek, 6 lutego 2017

Śniadanka

Śniadanka wzięła swoją nazwę od posiłku, na który została przygotowana. Idąc tropem 'owsianki' stwierdziłam, że mieszanka różnych płatków może pretendować do 'śniadanki'! :)
Śniadanka to nic innego jak mieszanka trzech rodzajów płatków ugotowanych na mleku w

towarzystwie owoców i odrobiny wanilii. Smak obłędny, nakład pracy znikomy satysfakcja nieoceniona! Uwielbiam takie połączenie smaków więc czym prędzej dzielę się przepisem ze wszystkim fanami zdrowych śniadań z owsianką w roli głównej... ;)

Składniki:
1 szklanka mleka (może być roślinne).
1 łyżka płatków owsianych górskich
1 łyżka płatków orkiszowych
1 łyżka płatków jaglanych
1/3 laski wanilii
1/2 pomarańczy
1/2 banana
1 łyżka suszonej żurawiny

Mleko zagotować z wanilią, wsypać płatki, gotować na małym ogniu aż całość zgęstnieje (dosłownie kilka minut). Do gorących płatków wrzucić żurawinę, wymieszać. Dodać pozostałe składniki. Wymieszać. Jeść na ciepło lub na zimno.

piątek, 3 lutego 2017

Ciasto strażackie

Nie wiem czy wiecie ale jestem szczęśliwą posiadaczką niezliczonych książeczek z serii Poradnik Domowy, które dostałam od mojej Kochanej Babci Niny! Uwielbiam do nich zaglądać pełne są prostych przepisów, których oldschoolowe zdjęcia przypominają magię lat 90tych, z których pochodzą. Podczas niespiesznego relaksu i przeglądania wyżej wspomnianych książeczek znalazłam przepis na ciasto, które urzekło mnie swoją prostotą. Długo się nie zastanawiając podjęłam wyzwanie i ciasto upiekłam! Co prawda ulepszyłam je jedną warstwą, która sprawiła, że zwykły placek stał się iście królewskim deserem godnym niedzielnego stołu! :) Jak dla mnie jego smak to strzał w 10! Cieniutka warstwa kruchego ciasta, wiśniowy krem budyniowy a całość zwieńczona przyjemną i delikatną warstwą kremu z bitej śmietany tworzy idealnie wyważoną w słodkość całość, której nie można przestać zajadać... ;)


Składniki: 

Ciasto:
25 dag mąki
8-10 dag masła
8-10 dag cukru
cukier wanilinowy
1 jajko

Masa wiśniowa:


słoik kompotu z wiśni bez pestek ( ja zastąpiłam 400g wiśni zagotowane z 2,5szkl. wody i 4 łyżkami cukru)
2 budynie śmietankowe


Mąkę posiekać z masłem. Jajo ubić na puszysty kogel mogel wraz z cukrem.

Dodać do mąki, wsypać cukier wanilinowy, wyrobić na gładkie ciasto.

Wylepić tortownicę lub formę do tarty u mnie (śr. 26cm)

Wstawić do lodówki na 30minut.


W tym czasie ugotować budyń wiśniowy:

2 szklanki soku zagotować. W 0,5 szklanki rozrobić 2 budynie śmietankowe, zawiesinę wlać do gotującego się kompotu, gdy powstanie gęsty budyń dodać owoce z kompotu, wymieszać. Gorący budyń wylać na ciasto.

Wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni piec 10 minut po tym czasie zmniejszyć temp. do 180 i piec kolejne 20-25minut.

Ciasto wystudzić. Wersja podstawowa gotowa.



Masa śmietanowa:
 


200ml śmietanki 36%
1 serek waniliowy homogenizowany 120g
2,5 łyżeczki żelatyny + 1/4 szklanki wody do jej namoczenia
1/3 szklanki gorącej wody do rozpuszczenia żelatyny

3-4 łyżeczki cukru pudru


Śmietankę ubić na sztywno, namoczoną żelatynę rozpuścić w gorącej wodzie dodać kilka łyżek serka śmietankowego, dokładnie wymieszać i wlać do śmietanki , szybko energicznie wymieszać. Wylać na wystudzone ciasto. Na wierzch można posypać gorzkim kakao lub startą czekoladą.

środa, 1 lutego 2017

Kotlety mielone z całą pieczarką

Na te kotlety naszło mnie już jakiś czas temu, mielonych ogólnie nie robiłam wieki! ;) Na szczęście moja zamrażarka została zaopatrzona w nowe pokłady mięsa mielonego z
ekologicznego wieprzka więc mielone wróciły do łask! Aby mielone nie były 'smutnymi mielonymi' postanowiłam ożywić je odrobiną szpinaku i całą pieczarką, która skutecznie sprawiła iż ilość mięsa starczyła na o wiele więcej kotletów... czyli takie kotletowe rozmnożenie pomysłowej Pani Domu ;) Kotlety wyszły pyszniutkie w przekroju prezentowały się fantastycznie! Polecam wszystkim fanom mielonych, sznycelków i jak je tam jeszcze zwą oraz wszystkim, którzy szukają pomysłu na niebanalne zaserwowanie zwykłych i nudnych mielonych ;)

Składniki:

400g mielonego mięsa
1 średnia cebulka, drobno posiekana i zeszklona na odrobinie oleju
200g rozmrożonego szpinaku
10 małych pieczarek
1 ząbek czosnku
2 kromki czerstwego pieczywa + mleko do namoczenia
1/3 łyżeczki soli
1/3 łyżeczki pieprzu ziołowego
solidna szczypta słodkiej i ostrej papryki
1 jajko

Namoczony chleb odcisnąć dokładnie z płynu dodać do mięsa, dodać również pozostałe składniki i przyprawy dobrze wyrobić w przypadku jeśli masa będzie za rzadka podsypać odrobiną otrębów.
Na rękę nakładać porcję masy na środek położyć pieczarkę i zlepić. Całość obtoczyć w bułce tartej.
Kotlety smażyć na złotych kolor na oleju.

Printfriendly