przez mgłę, że latem i nam taką "zimną zupę" gotowała aczkolwiek ja, jako rasowe dziecko nie uznawałam zimnych zup, bo jeśli zupa to musi być ciepła i do ust tego nie brałam aż do maja 2014r. kiedy to wpadłam w odwiedziny do mojej kochanej cioteczki a ona jakby nigdy nic zaserwowała mi chłodnik babci Stasi!! Jakie było moje zdziwienie i przerażenie, bo przecież ja chłodnika nie uznaję no ale przecież nie mam już 6 lat i jako kulinarna bloggerka muszę poznawać smaki wszelakie a tym bardziej smaki moich przodków więc wyzwanie postanowiłam wziąć na klatę i.... w szoku jestem do teraz!! To jest pyszne!! Tyle w tym temacie raz dwa po botwinę i robimy!!! :) A nie, nie, jeszcze jedno muszę powiedzieć! Błysk w oku mojego brata i stwierdzenie: "taki jak Babci Stasi" to słowa uznania, która biją wszystkie dotychczas usłyszane przeze mnie pod moim adresem kulinarne komplementy! ;)
Składniki:
1 spory pęczek botwinki
1 duża kwaśna śmietana 12%
4 spore ogórki gruntowe
1 spory pęczek szczypiorku
1 spory pęczek koperku
1 duży ząbek czosnku
1 pęczek rzodkiewki (nie musi być)
1 łyżka octu
cukier, sól do smaku
Łodygi i młode buraczki pokroić w kostkę. Zalać wodą aby przykryła je na 1cm. Gotować ok. 15min. do miękkości. Dodać ocet i cukier tak aby złapać słodko-kwaśny smak.
Przestudzić (najlepiej przez noc).
Ogórka obrać pokroić w kostkę, dodać do buraczków.
Szczypior i koperek posiekać dodać do reszty składników. Gdy zdecydujemy się na rzodkiewkę poczynić te same kroki co z ogórkiem ;)
Dodać śmietaną, sól, czosnek przeciśnięty przez praskę, pierz i cukier do smaku.
Jeść z młodymi ziemniakami z koperkiem, omaszczonymi podsmażonym boczkiem pokrojonym w kosteczkę.
Odświeżona szata graficzna przepisu jak zawsze za sprawą nieocenionej Judyty z Lord Project :)
Aguś właśnie jestem w trakcie robienia chłodnika z botwinki tylko troszkę inaczej. Opublikuję go jutro :) Uwielbiam takie zupki :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, ze moi mężczyźni nie jedzą buraczków, pewnie bym sprobowała babcinego chłodnika... Mimo, że w dzieciństwie także za nim nie szalałam ;)
OdpowiedzUsuńU mnie uwielbiają! Piękny kolor na zdjęciu...
OdpowiedzUsuńP.S. Czy Babcia Stasia jest kimś w rodzaju Babci Broni? Notabene jeśli Ty u babci nawet chłodnika nie jadłaś, to co byś powiedziała, gdyby ci babcia zaserwowała (tak jak mnie, alem nie zjadła jednak) PIECZONE WYMIĘ KRÓWSKIE?!!
OdpowiedzUsuńTak, babcia Stasia była mamą mojej mamy jednak nie udało mi się wychwytać wszystkich jej przepisów z prostego powodu, gdy żyła ja po prostu nie interesowałam się kucharzeniem w tak dużym stopniu jak teraz ;) czego dzisiaj okropnie żałuję, bo była skarbnicą kuchni kresowej jak mało kto (pochodziła z terenów Grodna - obecna Białoruś)
OdpowiedzUsuńWymię?!?! Nie to już jednak hardcore!! Z krówki poza normalnymi częściami jadam ozory! Pycha! :)